Bliska nam jest narracja

#Solarpunk

Wizja przyszłości, w której stosujemy inteligentne rozwiązania chroniące przed zmianami klimatu
oraz regenerujemy systemy podtrzymujące życie.

Rozlewiska bobrów nie tylko mogą koegzystować z infrastrukturą człowieka. Mogą zwiększać odporność całego systemu przechwytując np. mikroplastik z opon i substancje ropopochodne trafiające z drogi do środowiska. Wielość siedlisk i mikroorganizmów bytujących w siedliskach bobrowych jest w stanie zneutralizować zanieczyszczenia. Bo są tam i strefy świetnie natlenione i beztlenowe. I strefy korzeniowe - jak w oczyszczalniach hydrobotanicznych. Tu nic nie "umiera". Tutaj ma szansę przechodzić przez kolejne etapy przerobu, utleniania i redukcji. I to bez żadnych inwestycji kapitałowych, dokumentacji i monitoringu.

Pozbywanie się takich sprzymierzeńców przez gatunek, który potrafi zbudować rakietę na Marsa i elektrownię atomową, jest totalnym idioctwem. Do dzieła, zwracajmy na to uwagę.

Rozlewiska bobrów nie tylko mogą koegzystować z infrastrukturą człowieka, mogą zwiększać odporność całego systemu

A tu fajnie widać dwa podejścia rozdzielone małym stanowiskiem bobrów z paroma tamami na małym potoku.

Po lewej zwyczajne. Właściciel robi. Mulczuje trawę i spala ropę. Zżyma się, że mokro i to przez bobry, pisze do RDOŚiu żeby coś z tym zrobił i bobry wywalił. Bo to ziemia, do której "przysługują dopłaty"! Mimo tego, że produktywność zerowa a cieszą się głównie nafciarze.

Po prawej rolnik, który rozumie, że to teren podmokły "od zawsze". Że zna tę ziemię od dzieciństwa. Że choćby się skichał to nic tu nie zrobi. Krowy nie chcą się paść bo grząsko. Krowy nie są głupie. Ciągnik nie wjedzie bo utonie. Rolnik odpuścił sobie już dawno mimo że to przecież jego. Ale wie, że nie wygra z grawitacją i geologią. Bo jeszcze nikt nie wygrał. Zostawiając jak jest świadczy usługi retencji, wiązania węgla, zwiększania bioróżnorodności i nic nie niszczy. Nie spala i nie ryczy. I do tego powinien dostać zachętę finansową.

Obecny system wsparcia właścicieli ziemskich jest postawiony na głowie. Do zmiany.

Tu fajnie widać dwa podejścia rozdzielone małym stanowiskiem bobrów z paroma tamami na małym potoku

"W fabryce przyszłości będzie tylko dwóch pracowników: człowiek i pies. Człowiek będzie karmił psa, a pies pilnował, żeby człowiek nie dotykał żadnych urządzeń".

A tu rozwinięcie powiedzenia: zdjęcia przedstawiają pewne miejsce w Bieszczadach, gdzie gospodarzą bobry. Tak od 400 lat nic tu specjalnie się nie działo. Płynął sobie mikry potok, bo bobry były wybite, człowiek potrzebował mięsa, terenu dla krów, ogonów dla księży i zabawek dla dzieci zrobionych z kości bobra. Paręnaście lat temu pojawiły się bobry i naprawiły co było zepsute. Zrobiły piękny staw. Przybyły inne gatunki wychwalające bobry za to co zrobiły. Żaby, ryby, ptaki i tak dalej.

Później pojawiły się wilki. Zjadły wszystkie bobry. Staw opustoszał.

Po dwóch latach przywędrowały inne bobry. Naprawiły tamę i ogarnęły staw.

W czerwcu tego roku przyszła nawałnica i rozwaliła tamę. Bobry niespecjalnie się tym przejęły bo miały inne tamy. Wtedy pies powiedział: "nic tu człowieku nie dotykaj, czekaj". Zwłaszcza, że pies może wejść w muł i później śmierdzieć co jest mu miłe. Na żyznych pokładach zatrzymanych przez tamę zaczęła pojawiać się hipersoczysta zieleń traw. Przybyły ptaki, które uwielbiają brodzić w takich łachach i wynajdywać larwy.

A teraz bobry postanowiły odbudować tamę i znowu zrobić staw. Trawy pójdą precz, będzie co innego. Wszystko w przyrodzie to proces. My również. A bóbr jest królem i architektem przyszłości.

I o ile pies nas przypilnuje, to "wszystko będzie dobrze, Panie Bobrze! 🙂

Koniec.

(1/2) Zdjęcie przedstawia pewne miejsce w Bieszczadach, gdzie gospodarzą bobry

"W fabryce przyszłości będzie tylko dwóch pracowników: człowiek i pies. Człowiek będzie karmił psa, a pies pilnował, żeby człowiek nie dotykał żadnych urządzeń".

A tu rozwinięcie powiedzenia: zdjęcia przedstawiają pewne miejsce w Bieszczadach, gdzie gospodarzą bobry. Tak od 400 lat nic tu specjalnie się nie działo. Płynął sobie mikry potok, bo bobry były wybite, człowiek potrzebował mięsa, terenu dla krów, ogonów dla księży i zabawek dla dzieci zrobionych z kości bobra. Paręnaście lat temu pojawiły się bobry i naprawiły co było zepsute. Zrobiły piękny staw. Przybyły inne gatunki wychwalające bobry za to co zrobiły. Żaby, ryby, ptaki i tak dalej.

Później pojawiły się wilki. Zjadły wszystkie bobry. Staw opustoszał.

Po dwóch latach przywędrowały inne bobry. Naprawiły tamę i ogarnęły staw.

W czerwcu tego roku przyszła nawałnica i rozwaliła tamę. Bobry niespecjalnie się tym przejęły bo miały inne tamy. Wtedy pies powiedział: "nic tu człowieku nie dotykaj, czekaj". Zwłaszcza, że pies może wejść w muł i później śmierdzieć co jest mu miłe. Na żyznych pokładach zatrzymanych przez tamę zaczęła pojawiać się hipersoczysta zieleń traw. Przybyły ptaki, które uwielbiają brodzić w takich łachach i wynajdywać larwy.

A teraz bobry postanowiły odbudować tamę i znowu zrobić staw. Trawy pójdą precz, będzie co innego. Wszystko w przyrodzie to proces. My również. A bóbr jest królem i architektem przyszłości.

I o ile pies nas przypilnuje, to "wszystko będzie dobrze, Panie Bobrze! 🙂

Koniec.

(2/2) Zdjęcie przedstawia pewne miejsce w Bieszczadach, gdzie gospodarzą bobry

A ta kupa gałęzi to nie jakaś kupa gałęzi. To magazyn zimowy budowany przez bobry. Ścinają smaczne gałęzie i spławiają do miejsca położonego blisko wyjścia z nory albo żeremia. Czasem na górę wrzucą coś cięższego, żeby magazyn nie wypływał. Jak lód skuje powierzchnię stawu to będzie jak znalazł. Będzie można wypływać z nory, chapsnąć gałąź i ją spokojnie ogryźć z kory w komorze mieszkalnej.

A najlepsze jest to, że taki bóbr, poza spokojem, odrobiną błota i gałęziami nic nie chce za swoje usługi dla innych. Nie chce dopłat, nie chce zawieszenia ZUSu, refundacji ani rekompensaty za prąd. Nie chce osłon, zapomóg i tańszego paliwa. A robi swoje.

Ta kupa gałęzi to nie jakaś kupa gałęzi. To magazyn zimowy budowany przez bobry

A to Shangri-La. Kolosalne Królestwo Bobrze. Odkryte przypadkiem dzisiaj w Beskidzie Niskim. Jest naprawdę potężne, z wysokości nawet 120 m nie było widać całości. Wiele tam, wiele rozgałęzień, wiele wszystkiego. Wokół sakramencka susza, tu jest jedyne miejsce gdzie jest trochę więcej wody.

Zdjęcie z wysoka i system wygląda na coś niewielkiego, ale wystarczy odnieść to do wysokości drzew na zdjęciu.

A to Shangri-La. Kolosalne Królestwo Bobrze

A tu świetnie widać jak działają bobry na niewielkim potoku w Bieszczadach. Miejsce rowu dawniej zwanego potokiem zajął raj. Tamy połączyły wodę z brzegiem. Ładują magazyn wód gruntowych. Zapobiegają suszy i dają życie. Podczas ulew dają stabilność. Przyległy grunt to niesamowita gąbka chroniąca wodę, wiążąca gazy cieplarniane i stabilizująca temperaturę.

A jak się przypatrzeć tamie, którą bobry budowały przez wiele lat to zobaczycie zadziwiającą rzecz: turzyce przeskoczyły na jej grzbiet. Lubią takie nasłonecznione, graniczne miejsca. Doskonale umacniają konstrukcję, co przydaje się podczas przyborów. Bobry oszczędzają energię na naprawy tamy, która jest tak silna, że mogą po niej chodzić nawet niedźwiedzie 🙂 No, chyba że przyjedzie koparka napędzana ropą. Wtedy nawet turzyce, bobry i niedźwiedzie nie dadzą rady. W parę chwil zostanie rów i smród.

Trzeba chronić takie miejsca.

Tu świetnie widać jak działają bobry na niewielkim potoku w Bieszczadach

Bobry nie tylko zmieniają potoki, brzegi i roślinność. Zmieniają też ludzi! Tak o "Królu Bobrze" napisała pisarka Manuela Gretkowska:

"Do tej książki nie można nic dodać, oprócz zachwytu. Dowiedziałam się z niej niemal wszystkiego o bobrach, które od kilku lat są moimi najbliższymi, dyskretnymi sąsiadami. Andrzej Czech ujawnia ich tajemnice, udowadniając, że zastały Polskę melioracyjnie zdewastowaną, żeby zmienić ją w wodnie uregulowaną, o ile nie będziemy im przeszkadzać. Nie są jak ludzie czyniący ziemię sobie poddaną, tylko wilgotną, zachowując równowagę między suszą a powodzią. Książka stawiająca tamę regulowaniu i prześladowaniu przyrody."

Piękne 🙂

Bobry nie tylko zmieniają potoki, brzegi i roślinność. Zmieniają też ludzi!

A teraz dzisiejsze ujęcie jednej z piękniejszych konstrukcji bobrów w Górach Słonnych (niedaleko Bieszczad). Za nią zaś konstrukcja służąca do siedzenia i strzelania do zwierząt... Przychodzą coś zjeść z obsadzonego dla nich poletka (po prawej).

Dzisiejsze ujęcie jednej z piękniejszych konstrukcji bobrów

Tylko znikomy odsetek stanowisk bobrowych wchodzi w konflikty z gospodarką człowieka. Na przykład to jest świetnie wpasowane i zachwyca kunsztem. Tama o wysokości ponad 3 metrów tworzy pokaźny zalew oddalony od drogi. Widać też precyzję w wyborze miejsca: bobry wykorzystały zwężenie cieku żeby się nie narobić. Kształt tamy też robi swoje: przekierowuje napór wody na boki, co ma znaczenie przy wezbraniach. Brawo.

To stanowisko bobrowe jest świetnie wpasowane i zachwyca kunsztem

A to bieszczadzkie mikroyellowstone. Tu jest wszystko: bobry zrobiły gąbkę i łapią wodę - odhaczone. Wilki - są. Jelenie - są. Tutaj przychodzą na świeżą trawę i smaczne zarośla i czasami napotykają na wilki. Wilki łatwiej je łapią bo jelenie mają słabą przyczepność na podmokłym gruncie. Załatwione. Kruki - wiadomo, lubią jak im jelenia z twardą skórą ktoś otworzy. Niedźwiedź też jest. Przychodzi na resztki po wilkach i się schłodzić w bajorze. Są też małe ptaszki, lisy i ptaki drapieżne. A, zimorodki. Zimorodki też są. Lubią siadać na tym patyku na środku i polować na rybki. Rybki też dzięki bobrom. Las też ma się nieźle. Świerki wszędzie giną a tutaj są.

Cały system działa idealnie.

To bieszczadzkie mikroyellowstone

A to minisystem oczyszczania wody. Olcha ścięta dawno temu przez bobry zatrzymuje i strąca zawiesiny, które przerobią bezkręgowce i mikroorganizmy. Tu nic nie jest zbędne, nie jest przeszkodą do usunięcia albo udrożnienia.

Mała rzecz a mega trwała: drewno olszy nie gnije w wodzie i tak trwa od lat, mimo przyborów i niedoborów wody. Pod spodem pływają bobry 🙂

I teraz to pomnóżcie przez setki w jednym stanowisku bobrów i przez miliony w wielu stanowiskach. I z minisystemu robi się megasystem.

To minisystem oczyszczania wody

I kto by pomyślał, że ta bieszczadzka tama na której stoi Ron ma 4 metry wysokości? To zresztą jedna z serii kilku konstrukcji codziennie doglądanych przez bobry jednej rodziny. Teraz wystarczy sobie policzyć ile energii na to przeznaczają. Na pływanie w lodowatej wodzie, kopanie w dnie, wydobywanie mułu i kamieni, wydobywanie darni, przycinanie gałęzi, utykanie, doszczelnianie i uklepywanie celem osiągnięcia szczelności. I tak co noc. Gdybyśmy chcieli zaprojektować i wdrożyć urządzenie, które by to ogarnęło to ponieślibyśmy sromotną porażkę.

A ten malowniczy bałagan wokół można trochę porównać do rafy koralowej. "Trochę" bo pewnie ją przebije. Walące się drzewa pod różnymi kątami, różne mikrośrodowiska o różnych warunkach wilgotności, zacienienia i temperatury to gratka dla setek innych gatunków. A zwiększenie szorstkości terenu zatrzymuje wodę tam gdzie pada, ogranicza suszę i powodzie oraz działa jak gigantyczny lokalny klimatyzator.

Kto by pomyślał, że ta bieszczadzka tama, na której stoi Ron, ma 4 metry wysokości?

20 lat temu tutaj prawie nic nie płynęło. Dnem głęboko wciętego rowu przeciskało się tyle wody ile nasikałby piesek. Po wejściu bobrów powstał cały układ skomplikowanych konstrukcji. Woda spotkała się z ziemią. Wokół odżyły torfowiska i storczykowiska. Powróciły kaczki, czaple i zimorodki. A ludzie po raz pierwszy usłyszeli bekasy i czajki. Tak działa system jak powróci bóbr.

Tak działa system jak powróci bóbr

To bardzo proste: I w trakcie suszy i w trakcie ulew chodzi o to, żeby zatrzymać maksymalnie dużo wody tam gdzie jest albo spada. I żeby za szybko nie trafiła do koryta potoku czy rzeki. Więc tu taki nanomagazyn wody w formie kłody. Im bardziej jest spróchniała taka kłoda tym jest bardziej efektywna bo więcej wody zgromadzi. I jak takich kłód w lasach czy zakątkach ogrodów będzie więcej tym lepiej. A na hektarze lasu może być ich parę tysięcy. Dołożą się do tego mchy, porosty, mniejsze i większe gałęzie a grzyby ogarną w całość. Nie mówiąc o tworzeniu podłoża dla innych roślin - jak tu na zdjęciu.

W trakcie suszy i podczas ulew chodzi o to, by zatrzymać maksymalnie dużo wody tam gdzie jest lub spada

Nie, to nie Amazonia. Ani dzika nieujarzmiona rzeka. Choć od dawna nazywana bieszczadzką Amazonią. I to jest dzika nieujarzmiona rzeka. Pięknie widać barykady z pni, plaże, łachy i głęboczki. I dżunglę.

To fragment rezerwatu Bobry w Uhercach o powierzchni ponad 27 hektarów. Co najciekawsze powstał na terenie byłego wyrobiska, z którego pozyskiwano żwir na budowę zapory w Solinie. Wybrano go tyle, że poziom obniżył się o kilka metrów a na dnie niecki, wśród księżycowego krajobrazu płynęła rzeka. Płynęła bo w sumie nie miała innego wyjścia. A teraz jest niesamowicie pięknie i dziko. Od 1987 roku zabiegałem o ochronę tego terenu; starania zostały uwiecznione sukcesem w roku 1994.

Wystarczy dać działać przyrodzie i powstają tak cenne i nieprawdopodobne historie. Nie trzeba szukać prehistorii, nie trzeba udowadniać co kiedy było i czego nie było. Ważne jest to co jest teraz i czym może się stać.

Nie, to nie Amazonia. Ani dzika nieujarzmiona rzeka

W przyrodzie jedyną stała jest zmiana. Tu świetnie widać zasięg niedawnego stawu bobrów. Po nawałnicy która zrobiła dziurę w tamie bobry przeniosły się do stawu kilkadziesiąt metrów niżej i go podwyższyły (po lewej widać podniesiony poziom wody). Muliste łachy uwielbiają samotniki - rzadkie ptaki z długimi dziobami. I rośliny które dostały nowy nasłoneczniony teren jak gwiazdkę z nieba. A niebawem bobry wrócą i będzie się działo inaczej.

W przyrodzie jedyną stała jest zmiana. Tu świetnie widać zasięg niedawnego stawu bobrów

Umarł król, niech żyje królowa. Ostatnia wichura wyczesała las i wywaliła paru słabowitych gości. Takich jak ten świerk. Duży, a jak się przyjrzeć to przegnite korzenie. Jak jakiś autokrata.

Ani mi w głowie brać ciągnik i go wydzierać z tego Wiecznego Lasu, tylko dlatego że tak wypada i mózg leśnika mi wypomina. Strata pieniędzy i czasu. Na jego miejsce, pod przytulną osłoną leżącego pnia i wykrotu, na scenę wchodzi jodła.

Umarł król, niech żyje królowa – pod przytulną osłoną leżącego pnia i wykrotu, na scenę wchodzi jodła

Te świerki powalone ostatnią wichurą to bariera nie do przejścia. Nie do przejechania. Nic przez nie nie widać. Nie wiadomo co albo kto czai się po drugiej stronie. Trzeba obchodzić, objeżdżać, kombinować, czekać na instrukcje. Taka dzicz w dzisiejszych czasach staje się na wagę złota. Daje oddech i czas.

Państwowa Rada Ochrony Przyrody właśnie przyjęła ekspertyzę o walorach terenów przyrodniczych jako naturalnej zapory zwiększającej bezpieczeństwo państwa. Warto przeczytać, warto naciskać na wdrażanie, bo to sposób tani, szybki i skuteczny. Przekonano się o tym np. w Ukrainie, gdzie zatamienia bobrowe skutecznie udaremniają transport ciężkiego sprzętu. O ile wcześniej tamy były rozbierane to teraz są megacenne. Historia wojskowości zresztą zna wiele takich przypadków. Proste, wyasfaltowane i odwodnione drogi w lasach to proszenie się o kłopoty z różnych względów.

Te świerki powalone ostatnią wichurą to bariera nie do przejścia

A te rewelacyjne, bieszczadzkie cukinie wyrosły na czymś absolutnie wyjątkowym. Mianowicie na wiosnę 2023 roku najpierw zebrałem warstwę gleby. Następnie na odsłonięte podłoże ułożyłem grube, zwęglone kłody. Węgiel drzewny rewelacyjnie gromadzi wodę i powoli ją oddaje - wtedy kiedy trzeba. Nie trzeba podlewać. Następnie warstwa coraz cieńszych gałęzi. Znowu trochę grubszych. Później obornik koński. I na górę gleba. W taki kopiec - o wysokości 1,5 metra po roku odpoczywania i osiadania - posadziliśmy cukinie i ogórki. Obłożone zeszłorocznym sianem żeby nie zarastały chwastami.

I teraz - mimo ostatnich burz i gradobić - jest zbiór czegoś niesamowitego. Cukinie są świetne na placuszki i inne dobre rzeczy.

Te rewelacyjne, bieszczadzkie cukinie wyrosły na czymś absolutnie wyjątkowym

A więc po serii ostatnich potężnych nawałnic w Bieszczadach zespół kaskad bobrowych utrzymywanych przez jedną rodzinę ma się tak: Na osiem tam (z czego dwie nieczynne/rezerwowe) jedna (najmłodsza i najbardziej wrażliwa) uległa uszkodzeniu. Bobry na razie jej nie naprawiają, bo mają inne sprawy na głowie i czekają na zmniejszenie przepływu. Ale nie ma tego złego: te piękne namuliska powstałe dzięki zmniejszeniu poziomu zostały błyskawicznie wypatrzone przez samotniki, rzadkie ptaki objęte ścisłą ochroną gatunkową. Dla nich to niesamowita gratka znalezienia czegoś pożywnego i podanego na tacy.

Te piękne namuliska powstałe dzięki zmniejszeniu poziomu zostały błyskawicznie wypatrzone przez samotniki

A tu, po nawałnicy, widać jak na dłoni jak działało rozlewisko w górach stworzone dzięki pracy bobrów. I w ogóle każde miejsce przy potoku czy rzece, którym pozwolimy, a nie zabudowywać domkami, betonowymi utwardzeniami czy komu się co tam zamarzy.

Niskie krzewy, stojące i powalone drzewa, nory w wysokim brzegu, płycizny i zakrętasy zwane meandrami - to wszystko wytracało energię wody. Każde źdźbło trawy hamowało gwałtowny spływ (widać jak się położyła). Wody było tak dużo, że wyrwała dziurę w tamie. Ale dla bobrów to pikuś. W nocy zakleją ją w trymiga i profesjonalnie uszczelnią. I tak zrobią z każdym uszkodzeniem. To już nie jakieś fiu bździu i widzimisię "ekologów", tylko ważny element infrastruktury krytycznej. W skali kraju jest setki tysięcy takich obiektów stworzonych przez bobry.

Po nawałnicy widać jak działało rozlewisko w górach stworzone dzięki pracy bobrów

Czy to przełom w AI? Zielona sieć neuronowa? Superefektywny system wychwytu CO2? Nowe źródło czystej energii? Dla mnie ten widok to przebój dwudziestolecia. Setki nieudanych eksperymentów, tragicznych w skutkach wybuchów, tysięcy godzin i dziesiątek milionów dolarów. Nieprzespanych nocy i zwątpienia.

Dla mnie ten widok to przebój dwudziestolecia

Jak działa bieszczadzka tama bobrów po nawałnicy jakiej jeszcze nie widziałem? Doskonale - jak na ładunek który przyjęła. Utrzymała formę, zredukowała energię wody i szkody poniżej. W nocy bobry naprawią uszkodzenia i będzie jak nowa. Warunek jest jeden: tama musi być stabilna, nie usuwana co jakiś czas. Dzięki temu korzenie krzewów i darń umacniają budowlę. Tak działa naturalna infrastruktura.

Jak działa bieszczadzka tama bobrów po nawałnicy jakiej jeszcze nie widziałem? [WIDEO]

W biologii systemy działają doskonale o ile pozwolimy im działać. Nie ma niczego "za dużo", nie ma "pojemności środowiska" i innych wydumanych słów i słowotoków. Jest konkret, jest szybkość, jest plan i jego wykonanie. Albo porażka. Jest pościg i próba sił. Jest energia i jej przepływ najkrótszą drogą.

Tutaj widać niesamowite i przypadkowe ujęcie rezultatu udanego polowania wilków na jelenia posilającego się w smakowitej dżungli zieleni przy stawie bobrów. Jeleń wylądował w stawie. Tam gdzie widać zmąconą wodę zakończył życie w dotychczasowej postaci i wykarmił rodzinę wilków. Obeszło się bez rekompensat dla myśliwych, kapeluszy, odszkodowań, maczania gałązek w krwi, trąbek, patroszenia, sklepów z celownikami optycznymi, oceny czy jeleń rokuje, chłodni, kiełbas dla rolników protestujących przeciwko prawu o odbudowie przyrody i innych cyrków.

A teraz najlepsze: jakieś 25 lat temu rosła tu pszenica. Do czego trzeba było dopłacać, bo uprawa nie miała najmniejszego sensu. Wystarczyło trochę odpuścić i odwieczny silnik gładko zaskoczył.

W biologii systemy działają doskonale o ile pozwolimy im działać

Nie mam pojęcia skąd dzisiaj nad ranem bobry wytrzasnęły ten mech, ale idealnie wbudowały go w tamę i działa. A ten konkretny staw i grunt wokół gromadzi parę tysięcy metrów sześciennych wody.

I w skali Polski jednak da się zatrzymać 200 milionów metrów sześciennych wody bez użycia betonu, plastiku, stali, zaawansowanego sprzętu, ropy, olejów przekładniowych, pomiarów geodezyjnych, analiz, pozwoleń wodnoprawnych, dróg dojazdowych do inwestycji, przeglądów, aprobat technicznych i certyfikatów. Z materiału, który jest dostępny na miejscu, w zasadzie odpadowego i do tego w 100 procentach zdatnego do recyklingu.

Nie wiem skąd bobry wytrzasnęły ten mech, ale idealnie wbudowały go w tamę i działa

No, a takie drzewo co się wywaliło do wody tak z 10 lat temu, to dopiero jest COŚ. Na ciepłym pniu wygrzewają się jaszczurki. W środku mrówki mają dom. Pod pniem ptaki mają gniazdo. Wokół kwitną borówki i uwijają się trzmiele. A w wodzie? A w wodzie to dopiero dzieją się cuda. Wokół zatopionych gałęzi kręcą się małe ryby, a kijanki przypływają ławicami i zjadają glony. A na stabilnym pniu (no bo przecież nie na grząskim mule) chętnie przysiądą widelnice. Tutaj inaczej płynie życie.

Takie drzewo co się wywaliło do wody tak z 10 lat temu, to dopiero jest COŚ

Szanowni rolnicy, leśnicy i myśliwi. Chcecie strzelać do bobrów? Chcecie żeby myśliwym z tego powodu wypłacać rekompensaty czyli zachęcać? To nie przejdzie. No way. Trzeba się z bobrami układać, a wszystkim wyjdzie to na dobre. Zamiast wydawać pieniądze na idiotyczne "rekompensaty" myśliwym za zabijanie bobrów płaćmy rolnikom za utrzymywanie bobrów na swoich gruntach.

Państwowa Rada Ochrony Przyrody właśnie opublikowała negatywną opinię w sprawie wnioskowanego umieszczenia bobra na liście gatunków łownych i przedstawiła konkretne rozwiązania. Warto przeczytać i rozpowszechniać.

Trzeba się z bobrami układać, a wszystkim wyjdzie to na dobre

Wiecie, że rozlewiska bobrów mogą być barierą nie do przebycia dla ciężkiego sprzętu, w tym wojskowego? Ale również lekki sprzęt nie da rady. Tutaj widać jak jeden ze skuterów śnieżnych kierowany przez amatora mocnych wrażeń w Bieszczadach konkretnie zaliczył staw. Wbił się w lód i wypłynął parę metrów dalej. Tzw "organizator turystyki" musiał się fatygować i go wyciągać przez parę godzin.

Byłoby mi nawet żal, gdyby nie to, że hordy skuterowców i kładziarzy pozujących na samce czy samice alfa są zwyczajnie szkodliwe.

Rozlewiska świetnie działają w trakcie konfliktów zbrojnych jako element infrastruktury obronnej. Jednym słowem: #BrońBobrze

Rozlewiska bobrów świetnie działają jako element infrastruktury obronnej

A tu świetnie widać jak jedna tama bobrów w Bieszczadach robi niesamowitą robotę. Ta ledwie widoczna strużka po lewej to oryginalny przebieg potoku. Dzięki bobrom jest więcej wody i życia dla wszystkich. A staw działa również jak zbiornik przeciwpożarowy. I jak klimatyzator chłodząc wodę i otoczenie. I jak wyspa zieleni. I raj w ogóle.

Tu świetnie widać jak jedna tama bobrów w Bieszczadach robi niesamowitą robotę

Żeby załatać dziurę w tamie i powstrzymać wypływ wody muszę zrobić wyprawę z łopatą z jakiejś huty w Chinach, odganiać się od meszek, kopać, pocić się, wrzucać darń, ubijać i fajdać sobie buty błotem. I tak prawie codziennie. A tu bóbr w nocy bezbłędnie lokalizuje przeciek, wydobywa z dna precyzyjnie dobrany, kleisty materiał, wpasowuje gdzie trzeba i uklepuje dłońmi. I tak co noc utrzymuje tysiące metrów sześciennych wody w miejscu gdzie jest najbardziej potrzebna. System działa doskonale, gładko, płynnie i bez kiwnięcia palcem człowieka. Napędzany fotonami i sterowany helisą DNA.

Bóbr bezbłędnie lokalizuje przeciek, wydobywa z dna precyzyjnie dobrany, kleisty materiał, wpasowuje gdzie trzeba i uklepuje

Nie, to nie ruszt do majówkowego grilla. Coś znacznie ciekawszego. Taki ruszt biologiczny powstaje z grubszych i niespławionych kłód ściętych przez bobry. Na nich będą rosnąć kolejne drzewa, krzewy i płożyć się zioła.

A z jednego drzewa bobry zrobią sto. Pędy odbijają z pni, porzuconych gałęzi i gałązek. Będą przyciągać sarny i jelenie. Te przyciągną wilki. Wilki zjedzą też bobry i chwilowo nastąpi reboot. System działa synchronicznie i doskonale.

Taki ruszt biologiczny z kłód ściętych przez bobry. Na nich będą rosnąć kolejne drzewa, krzewy i płożyć się zioła

Wygląda niepozornie, ale to korona tamy o wysokości 3 metrów, budowanej przez bobry przez kilkanaście lat. Jest tak mocna, że można po niej chodzić, a nawet przejechać koniem. Nawet największe roztopy i ulewy nie robią na niej wrażenia. Dlaczego? Bo przez lata przerosła korzeniami. Rosną na niej nawet kępy turzycy, która jest hipermocna. Wie to każdy kto chce przejść przez bagna, wystarczy skakać po kępach. A skąd się wzięła turzyca na tamie? Przywędrowała sama. Przeskoczyła z terenu poniżej tamy. Zajęło jej to właśnie kilkanaście lat. Powoli wciągnęła się i zajęła idealne stanowisko.

Rozwalanie takiej tamy z całym wytworzonym ekosystemem w stawie to zbrodnia. Z rybami, kijankami i innymi niezliczonymi organizmami. A jest bajecznie łatwe. Wystarczy bylejaka koparka. Jak coś takiego widzicie to trzeba reagować.

To korona tamy o wysokości 3 metrów, budowanej przez bobry przez kilkanaście lat

Nie, to nie ilustracja z książeczki Świadków Jehowy. Jest coś znacznie ciekawszego. Bardziej bajkowego, ale prawdziwego.

To pastwisko w Bieszczadach, przetykane brzozami, sosnami, świerkami, dzikimi różami, tarninami, dzikimi gruszami i jabłoniami, które dają niesamowite owoce, a których kwiaty się śmieją z ostatnich mrozów, bo mają pobliskie magazyny ciepła. A te nierówności, pagórki mrowisk, mikrozagłębienia po kopytach i mikrowywyższenia działają jak fantastyczny magazyn dla wody. Im więcej nierówności tym lepiej. Łajno koni jest uwielbiane przez ptaki, bo pod nim jest jedzenie, a w nocy nad końmi krążą nietoperze. Stara sierść koni przydaje się na gniazda dla ptaków. W krótkiej trawie łatwo im znaleźć jedzenie, a i na koniu można sobie przysiąść i zakąsić muchami.

Summa summarum - fajny i sprawdzony system na dzisiejsze, coraz mniej przewidywalne czasy.

Bardzo bajkowe, ale prawdziwe pastwisko w Bieszczadach

A ten mikrostaw na malutkim cieku to 30 minut pracy późnym popołudniem. Łopata i piła. 1 człowiek i dwa znudzone psy obserwujące czy człowiek dobrze robi. Parę m3 wody zgromadzone dzięki paru gałęziom i darni - metodą naśladującą bobry. Piła okazała się w sumie niepotrzebna, bo wierzba krucha się łatwo łamie w rękach, a jest świetnym zbrojeniem. Teraz czekamy na bobry, które to poprawią i będą utrzymywać. Naukowo to Beaver Dam Analog (BDA) 😉

Warto zmienić paradygmat głoszący, że człowiek to tylko psuj i drapieżnik. W tym przypadku jeden gatunek kluczowy pomaga innemu gatunkowi kluczowemu. Będzie z tego dużo dobrego.

Ten mikrostaw na malutkim cieku to 30 minut pracy późnym popołudniem

Bieszczadzkie stawy bobrów to Nowy Jork dla kijanek. To jedyne miejsca na potokach, gdzie można znaleźć takie fantastyczne źdźbło na spokojnej, płytkiej i ciepłej wodzie. Zwłaszcza że w tym roku kijanek jest przerażająco mało.

Bieszczadzkie stawy bobrów to fantastyczne miejsce dla kijanek

Wierzba to jakieś absolutnie kosmiczne drzewo. Dlaczego?
- Zakopujesz drąg na wiosnę i od pierwszego dnia coś się dzieje a z każdym rokiem dzieje się więcej.
- Po przyjęciu się masz megasolidny słup w ogrodzeniu. Nie zgnije, nie trzeba go konserwować chemikaliami ani opalać. Odpada wbijanie, betonowanie i malowanie.
- Liście i drobne gałązki są przerabiane na miejscu na próchnicę przez grzyby, dżdżownicę i całą inną ferajnę pracującą w tle.=. Wokół jest więcej wody i życia.
- Po pniach i gałęziach skaczą ptaki szukając owadów i inne stworzenia. Dudki lubią się gnieździć w starych, ogławianych wierzbach. Kwiaty wierzb to fantastyczny pierwszy pokarm dla pszczół miodnych i dzikich zapylaczy.
- Co parę lat można je ogłowić. Co zrobić z gałęziami? Grube wykorzystać na kolejne słupki (perpetuum mobile niech się schowa). Cieńsze można zrębkować. Zrębki wykorzystać w ogrodzie do ściółkowania, kompostowania albo na ścieżki. Gałęzie można złożyć na kupy, podziękują jeże. Po paru latach będzie próchnica. Można dać bobrom - zrobią tamę i zatrzymają wodę. Tyczki można wykorzystać na ogrodzenia albo na fasolę. Zastosowań jest wiele.
- Zarąbiście wyglądają i dzielą nudne obszary na mniejsze. Działają jak żywopłoty i wiatrochrony. Wokół ogrodzeń wierzbowych zaczynają się pojawiać inne gatunki drzew i krzewów, często z pestek albo nasion przyniesionych przez ptaki.
- Posadzenie wierzby to jak jednorazowa wieloletnia inwestycja. Wkładasz jakieś grosze i po paru latach wyciągasz miliony dla siebie i otoczenia.
- Uprawa wierzby zmniejsza zapotrzebowanie na drewno z lasów. Szczególnie cennych przyrodniczo. Przerabianie starych lasów na biomasę do spalania, surowiec do produkcji płyt albo inną drobnicę jest totalnie idiotyczne.

Wierzba to jakieś absolutnie kosmiczne drzewo

A to niezwykły i na pozór niepozorny obiekt. Mała odnoga mikrorozlewiska stworzonego przez bobry. Daleko od zawirowań i niebezpieczeństw głównego nurtu potoku zapewnia idealne warunki dla ryb i żab. Nawadnia podmokłą łąkę z derkaczaczami, czajkami i bekasami.

Uwielbiają w niej nurkować kaczki, bo mają płytko jedzenie pod dziobem, wystarczy zanurzyć głowę 🙂 Często czatują czaple, które jak wszystkie mądre zwierzęta unikają niepotrzebnego wysiłku.

Bobry zatem łączą wodę z gruntem. Trochę jak na fresku Michała Anioła "Stworzenie Adama" z Kaplicy Sykstyńskiej 🙂 gdzie Bóg styka się paluszkiem z Adamem.

A to niezwykły i na pozór niepozorny obiekt. Mała odnoga mikrorozlewiska stworzonego przez bobry

Idealne, praktyczne, funkcjonalne i nieziemsko piękne połączenie o wschodzie słońca. Ludzie zasadzili wiatrochron, a bobry zbudowały staw. Wiatrochron chroni przed wysuszaniem gleby, gromadzi wilgoć z deszczu i śniegu i tworzy mikrośrodowiska. Staw gromadzi wodę, chroni przed suszą, ogranicza zagrożenie powodzią i daje życie i radochę całej ferajnie.

Idealne, praktyczne, funkcjonalne i nieziemsko piękne połączenie o wschodzie słońca

Da się? Da się? Jednym podpisem dyrektor RDLP w Krośnie zatrzymał w podległych mu nadleśnictwach Rzeź Olbrzymów – drzew o wymiarach pomnikowych.

Im starsze drzewa tym ważniejsze dla systemu lasu. Ale z uporem są ścinane, sadząc pierdolety o nowych pokoleniach, zgniliźnie i miejscach pracy. Podczas gdy liczy się tylko masa. Ścinka, transport i obróbka takich drzew to koszmar. To strata przyrodnicza i ekonomiczna.

To krok w dobrym kierunku. Kolejnym jest ochrona całego systemu, w którym stare drzewa są osnową.

Foto: Jacek Łopian

Im starsze drzewa tym ważniejsze dla systemu lasu

Jak świerk uschnie to często przy większym wietrze łamie się w połowie. Wtedy z reszty pnia zostają takie fajne "stemple". I mogą tak stać przez dziesięciolecia. Uwielbiają je dzięcioły, sowy i tysiące innych zwierząt. W takim lesie nic się nie "marnuje". Las się nie "rozpada" a z każdym kolejnym rokiem jest ciekawszy i bardziej różnorodny.

Jak świerk uschnie to często przy większym wietrze łamie się w połowie i z reszty pnia zostają takie fajne "stemple"

A ten staw trwa mimo tego, że bobry parę lat temu poszły gdzie indziej. I jest piękny. I gromadzi wodę i chłód, i daje wyżerkę zimorodkom, czaplom białym, kaczkom i całej innej menażerii. Małej i dużej.

Dlaczego? Bo okrzepły staw zgromadził masę osadów, które hamują nurt. A stara tama to już potężny wał ziemny przerośnięty korzeniami, ze zbrojeniem z patyków, drągów, pni i dodatkowym wzmocnieniem kamieniami. Wszystko przyniesione przez bobry.

Ten staw trwa mimo tego, że bobry parę lat temu poszły gdzie indziej

W Wielkiej Brytanii budują specjalne "poręcze" przy stawach i ciekach, żeby zachęcić zimorodki. Z nich wypatrują małych rybek. W naturze rolę takich czatowni pełnią takie uschnięte drzewa w siedliskach bobrowych. Dodatkowo lubią je dzięcioły i inne ptaki.

Sami nie wiemy co mamy i jaki trzeba włożyć wysiłek, żeby spróbować odtworzyć takie z pozoru mało znaczące elementy.

W naturze rolę czatowni pełnią takie uschnięte drzewa w siedliskach bobrowych

A tak wygląda prawdziwa, porządna, żywa, działająca i gwarantowana polisa ubezpieczeniowa. Niezależna od rzeczoznawców, ekspertów i banków. Nie trzeba jej opłacać. Wystarczy nic nie robić i nie kombinować.

1 stycznia gromadzi nadmiar wody chroniąc przed powodzią. W upalne lato będzie oazą życia. I tak 365 dni w roku, 24 godziny na dobę. To jedna z setek tysięcy tam wybudowanych przez bobry, wysoka na 3 metry.

To jedna z setek tysięcy tam wybudowanych przez bobry, wysoka na 3 metry